Tymczasowe aresztowanie to bez wątpienia najbardziej dotkliwy środek spośród wszystkich sposobów na zabezpieczenie prawidłowego toku postępowania karnego. Teoretycznie (przepisy prawa są pod tym względem jasne) powinien on być stosowany jedynie w ostateczności, gdy inne środki zabezpieczające okażą się niewystarczające. Sądy sięgają jednak po to rozwiązanie bardzo chętnie, choć trudno uznać tę praktykę za prawidłową. Jak więc przedstawiają się statystyki dotyczące tymczasowego aresztowania?
Jak zabezpieczyć tok postępowania karnego?
Na wstępie warto zastanowić się, co oznacza tymczasowe aresztowanie. Zgodnie z przepisami Kodeksu postępowania karnego, jest to jeden ze środków zapobiegawczych, które stosuje się, aby uniemożliwić oskarżonemu niezgodne z prawem wpływanie na bieg postępowania, np. w postaci nakłaniania świadków do zmiany zeznań.
Poza tymczasowym aresztowaniem ustawodawca przewidział jeszcze takie środki zapobiegawcze jak:
- dozór policji;
- poręczenie majątkowe lub społeczne;
- zakaz opuszczania kraju;
- nakaz powstrzymania się od określonej działalności.
Tymczasowe aresztowanie jako środek najbardziej surowy (polegający na pozbawieniu wolności) zawsze powinno być stosowane wyłącznie w ostateczności.
Areszty pełne osadzonych
Praktyka jest zupełnie inna – statystyki pokazują, że tymczasowy areszt jest najczęściej stosowanym środkiem zapobiegawczym, a samo złożenie wniosku o jego zastosowanie przesądza już o umieszczeniu oskarżonego w areszcie. Uwzględnia się ok. 90 proc. wniosków w tym względzie, a każdego roku w aresztach osadza się nawet 9 tys. osób. Problemem pozostaje także przedłużanie tymczasowego aresztu daleko poza jego podstawowy wymiar, tj. trzy miesiące – zdarzają się przypadki, w których oskarżony w areszcie pozostaje nawet kilka lat.